2004-11-03 – Zdzisław Karoń
Otton Zieliński, Alfred Piecha i Stanisław Skoczek mieszkają w Rybniku Boguszowicach. Łączy ich wspólna pasja – gołębie pocztowe. I to, że od kilku lat 1 maja przyjeżdżają do Suszca koło Żor. Takich jak oni szeregowych hodowców, z rodzinami lub bez, zjawiło się w ostatni wtorek, najpierw na uroczystej mszy św. w miejscowym kościele, a potem na spotkaniu w Gminnym Domu Kultury około 500. Okazją była inauguracja kolejnego sezonu lotowego.
Stało się już tradycją, że spotykamy się właśnie tutaj. Przyjeżdżają nie tylko hodowcy z naszego okręgu, ale także koledzy z Opolskiego, Nowosądeckiego, Bielskiego, okręgu Śląsk Południe – mówił Marek Heesch, prezes ds. organizacyjnych okręgu.
Miejscowość tę hodowcy wybrali nieprzypadkowo na miejsce spotkań. Gospodarujący w suszeckiej parafii ksiądz Jerzy Kolon sam od lat hoduje gołębie. To on właśnie siedem lat temu po raz pierwszy zaprosił hodowców. Z roku na rok uroczystość zyskuje coraz bogatszą oprawę; w ostatni wtorek we mszy św. koncelebrowanej przez trzech księży (oprócz księdza Kolona, pozostali – ks. Marian Tatura z Czernicy koło Rydułtów i ks. Michał Motyka z Piaska koło Pszczyny także hodują gołębie), uczestniczyło osiemnaście pocztów sztandarowych, okręgowych i oddziałowych oraz orkiestra górnicza z miejscowej kopalni. Rok temu hodowcy ufundowali do kościoła obraz św.Franciszka – mają więc tu i swojego patrona.
Po południu hodowcy spotkali się na „krupniku i kołoczu” oraz aukcji młodych gołębi w Gminnym Ośrodku Kultury. Była to okazja do pogawędek starych przyjaciół.
– Przyjeżdżam tu od lat, z sentymentu – mówił Stanisław Kurek z Małopolski, wspominając kolegę, który go tu pierwszy raz zaprosił. – To niestety już nieżyjący Jerzy Mateja z Tychów, mój serdeczny przyjaciel – mówił hodowca.
Co roku przyjeżdżają tu również państwo Werner i Krystiana Urbankowie z Zabrza Biskupic. Razem, bo gołębie to ich wspólna pasja – pani Krystiana należy do nielicznych kobiet, które nie tylko kibicują swoim mężom, ale sama również zajmuje się i interesuje gołębiami.
Wie pani, jak to jest, kiedy nic tylko wkładanie, loty, zegary, listy? – mówiła z kolei Berta Musioł. – Mój mąż miał gołębie już za kawalera. Z nimi musiałam go przyjąć i tak od czterdziestu lat… – dla państwa Musiołów z Rybnika wtorkowa uroczystość zbiegła się również z okrągłą rocznicą ich małżeństwa. Były z tej okazji życzenia i kwiaty. A dla wszystkich gości ciasto upieczone osobiście przez jubilatkę. Stało się już zresztą tradycją, że kołocz na suszeckie spotkanie przygotowuje pani Berta.
– Tadeusz Musioł to nie tylko dobry mąż, ale i dobry hodowca. Przyjechał z wynikami lotu, wynika z nich, że ma trzy pierwsze gołębie w sekcji. – żartował ksiądz Kolon. – Byłem trzy razy konwojentem podczas lotów z Holandii, to była okazja, aby stamtąd przywieźć dobre ptaki. – tłumaczy Tadeusz Musioł, który na ten sezon przygotował do lotów 60 sztuk.
Rozmowy przy stołach dotyczyły głównie… gołębi.
– To normalne. Nawet kiedy próbują rozmawiać na inne tematy i tak wcześniej czy później kończy się na gołębiach. – uśmiecha się ksiądz Kolon.
Kiedy organizatorzy ogłosili, że właśnie zaczyna się aukcja (dochód przeznaczono na rzecz dzieci specjalnej troski z Żor), przy klatkach z ptakami zrobiło się małe zamieszanie. Wielu z hodowców oglądało i oceniało oferowane ptaki.
– Wszystkie pochodzą z dobrych hodowli. To niezły materiał, a i cel jest szczytny. – zachęcał do kupna Marek Heesch. – Ten mi się podoba. – mówił pokazując na jednego z ptaków Józef Kurcius z Piaska koło Pszczyny. – Proszę spojrzeć, ma wąski ogon, będzie wysoko oceniany w standardzie. Ale to młody ptak i w tej chwili trudno ocenić, jak będzie się spisywał podczas lotów. Na razie liczy się pochodzenie (z czyjej jest hodowli i jakie ten hodowca ma wyniki). Kurcius oglądał ptaki z ciekawości, sam jak mówił żadnego nie kupi, bo ma już dużo młódek, po dobrych rodzicach.
– W ubiegłym roku kupiłem tu na aukcji cztery sztuki i cała czwórka robi dobre wyniki – zachęcał dalej prezes okręgu opolskiego, Józef Jędrzejek.
Trzydzieści dwa ptaki szybko znalazły nabywców. Może tylko cena trochę rozczarowała organizatorów. Za każdego gołębia zapłacono trzydzieści złotych.
– Cóż, nasi hodowcy, jak całe społeczeństwo, coraz bardziej muszą liczyć się z wydatkami, ale ogólnie uważamy akcję za udaną. – podsumował jeden z organizatorów, Kazimierz Ludyga, prezes okręgu katowickiego.