2006-01-22 • Co decyduje….dobre gołębie,czy wiatr i położenie gołębnika?

Aktualności

2006-01-22 – Piotr Patas


Prawie rok temu, w numerach 2 i 3/2005 „Hodowcy…” opublikowałem artykuł pt.: „Czy gołębniki dalej położone od miejsca startu są rzeczywiście uprzywilejowane?” Wywołał on wiele kontrowersji. Jedni podzielali zawarte w nim poglądy, inni zdecydowanie je odrzucali. Aczkolwiek zawierał on rozważania i analizy teoretyczne, to jednak oparte one były o racjonalne przesłanki, o rzeczywiste zachowania się gołębi w trakcie powrotów z lotu. W sentencji stwierdziłem, że gołębniki dalej położone od miejsca startu w zdecydowanej większości przypadków są uprzywilejowane, zwłaszcza przy silnych bocznych wiatrach, które spychają gołębie z trasy, w efekcie czego wracają one z boku lub wręcz z tyłu. Zastrzegłem się równocześnie, iż nie znaczy to bynajmniej, że muszą one zawsze wygrywać. Co więcej; aby osiągać wybitne wyniki lotowe wcale nie trzeba mieć najdalej położony gołębnik. Można zostać mistrzem mając najkrótszy pomiar. Jest wielu takich hodowców. Nie stoi w sprzeczności z moimi tezami. Ja twierdzę jedynie, że gołębniki dalej położone są uprzywilejowane, że mają preferencje, które w określonych warunkach mogą „grać na ich korzyść”. Jakkolwiek trudno to sobie wyobrazić, to jednak w sytuacji szczególnej, w przypadku dwóch gołębników teoretycznie na równym poziomie hodowlano-lotowym, ten położony dalej w przekroju lotów całego sezonu będzie wyżej. Gdy będą to hodowle czołowe, ten położony dalej zdobędzie mistrzostwo. Te ostatnie stwierdzenia u wielu wywołały zdecydowany sprzeciw.
Dziś chciałbym te tezy zweryfikować, popierając je danymi z list konkursowych pewnego oddziału. W programie lotowym gołębi młodych było 6 lotów. W pierwszym locie uczestniczyło 96 hodowców, w ostatnim – 70. Na pierwszy lot koszowali oni około 3600 gołębi, na ostatni – około 1900. To spadki dość znaczne, zarówno gdy idzie o ilość hodowców, jak i ilości koszowanych gołębi na następujące po sobie loty. Jeśli poziom hodowlano-lotowy oddziału mierzyć po tym, to nie byłby on zbyt wysoki. Największa rozpiętość między gołębnikami wynosi tam około 21 km.
Analizując listy konkursowe zauważyłem, że spośród sześciu odbytych lotów, co najmniej dwa z nich były szczególne. Wygrały je wyraźnie gołębniki dalej położone. A oto jeden z nich (patrz rys. 1). Pierwsze 9 gołębi na liście to ptaki z gołębnika A. Zostały one skonstatowane w ciągu zaledwie 2,5 minuty. Dziesiąty na liście to ptak z gołębnika G położonego nieco na południe w odległości około 7 km od gołębnika A. Został on skonstatowany około 8 minut później. Jedenasty ptak zameldował się w dwie minuty później w gołębniku F, tuż obok gołębnika G. Dwunasty – znów w gołębniku A, trzynasty – w gołębniku G, czternasty – w gołębniku B położonym w pobliżu gołębnika A. Piętnasty na liście jest ptak z gołębnika D położonego wpół drogi między gołębnikami A, B, C i E, F, G. Kolejne gołębie – 16., 17. – znów z gołębnika A. Tak więc pierwsze 17 gołębi, to ptaki z gołębników najdalej położonych od miejsca startu! Dopiero na 18. pozycji na liście jest ptak spoza tej grupy gołębników. Jest on z gołębnika H o najkrótszym pomiarze. Licząc w linii prostej, od gołębników najdalszych dzieli go odległość od 13 do 20 km. Interesujące jest to, iż został on skonstatowany prawie dokładnie o tym samym czasie, co pierwszy na liście ptak w gołębniku A położnym o 13 km dalej. Można dywagować nad tym, jaką trasą leciał? Czy wracał z kierunku, czy też od tyłu? Jeśli wracał z kierunku, to leciał wolno, bo pozwolił się wyprzedzić kilkunastu gołębiom z gołębników położonych o kilkanaście kilometrów dalej. A może też wracał z boku, z północy i nieco wcześniej odbił od stada? Jest też możliwe, iż wracał od tyłu, w szpicowym stadku gołębi z gołębników najdalej położonych. Wtedy de facto zasługiwałby na pierwsze miejsce na liście. Ma prawie najkrótszy czas lotu, a odległość największą. Ale to był wyjątek, bo kolejne na liście gołębie –19., 20., 21., 22., 23., 24., 25., 26., 27., 28. znów pochodzą z najdalszych gołębników. Dopiero na pozycjach 29. i 32. są dwa ptaki z gołębników bliższych, ale mają one już czasy wyraźnie późniejsze. Gołębniki najdalsze w pierwszej „20-ce” mają 19 ptaków, a w pierwszej „50-ce” – 37. Istotne jest też to, że gołębie z gołębników najdalszych zajęły pierwsze miejsca na liście nie tylko dlatego, że miały największe prędkości, ale one też były najwcześniej konstatowane; miały najkrótsze czasy lotu!!!! Siadały kilkanaście minut przed gołębiami z gołębników najbliższych. Ponadto hodowcy z tych siedmiu najdalszych gołębników mieli nie tylko najszybsze ptaki. Zdobyli też najwięcej konkursów. Koszowali na ten lot 325 ptaków, co stanowi około 12% wszystkich koszowanych gołębi w oddziale, a ich ptaki zdobyły z tego lotu łącznie 189 konkursów, czyli 58% ilości gołębi koszowanych. To wynik znakomity. Tak więc lot 4 pod każdym względem wygrały gołębniki najdalej położone.



Dlaczego tak wyraźnie wygrały? – można zapytać. Czyżby hodowcy z najdalszych gołębników mieli najszybsze ptaki, które potrafią odpowiednio prowadzić i przygotować do lotu? Ale, dla¬czego akurat hodowcy w najdalszych gołębnikach mieliby mieć najszybsze ptaki? To wręcz nieprawdopodobne, by wszystkie ptaki pozostałych 85 hodowców oddziału z gołębników bliżej położonych aż tak znacznie ustępowały tym z gołębników najdalszych. Poza tym nie było tak zawsze. Nie we wszystkich sześciu lotach dominowały gołębniki dalej położone. Przykładem w miarę równych szans może być np. lot 1. Badając listę konkursową z tego lotu, trudno dopatrzyć się jakichś szczególnych prawidłowości. Ptaki: 1., 3., 5. i 10. zostały skonstatowane w gołębnikach na bliższych odległościach. Ale 2., 4., 6., 8., 9. i 11. – w gołębnikach dalszych. Pierwszą dwudziestkę zamykają znów ptaki z bliższych gołębników. Podobnie gołębie się przeplatały na dalszych pozycjach. W tej sytuacji lot należałoby uznać za normalny, remisowy, bez wyraźnych preferencji. Podobnie wyrównane były trzy inne loty.
Warto zdać sobie sprawę z tego, że te wysokie miejsca na liście przekładają się bezpośrednio na koeficjenty, a to one decydują o tytułach. Ktoś powie, że to tylko jeden lub dwa loty. To prawda, ale przy wyrównanej konkurencji, ten jeden, lub dwa loty mogą zdecydować o wszystkim.
Patrząc na mapę i na czasy konstatowanych ptaków, trudno nie skojarzyć tych szpicowych konkursów osiąganych w gołębnikach najdalszych z ich położeniem. Trudno oprzeć się wrażeniu, by nie były one w tym locie z jakichś przyczyn uprzywilejowane. Czy można wykluczyć to, iż wskutek tych przyczyn, najprawdopodobniej wskutek silnego, bocznego wiatru, gołębie zostały zepchnięte z trasy i wracały z boku lub z tyłu, w efekcie czego jako pierwsze cel osiągały ptaki z gołębników najbardziej wysuniętych na wschód, o najdłuższych pomiarach? A jeśli przedstawiona tu hipoteza byłaby słuszna, to gołębie z gołębników dalej położonych są podwójnie uprzywilejowane. Przebyły przecież najkrótsze trasy, co pozwoliło im osiągnąć najkrótsze czasy lotu, podczas gdy do obliczania prędkości średniej przyjęto im najdłuższe odległości. I na tym właśnie polegają ich preferencje. Nie upieram się bynajmniej przy tej próbie wyjaśnienia tej zagadki, bo być może ktoś z oponentów wysunie jakąś inną, bardziej prawdopodobną hipotezę.
Zastanawiałem się też nad tym, czy to wszystko może się odwrócić? Czy mogą zdarzyć się loty, w których w lepszej sytuacji będą gołębniki bliżej położone, co w przekroju większej ilości lotów, np. całego sezonu, mogłoby wyrównać ich szanse? Trudno sobie to wyobrazić, ponieważ w sytuacji, gdy gołębie „wracają z kierunku”, nie nadkładając drogi, obliczana prędkość średnia odpowiada ich faktycznej prędkości lotu, a ta jest w miarę obiektywnym kryterium ustalania ich kolejności przylotu na liście, zarówno dla gołębników bliżej, jak i dalej położonych. Natomiast w każdym innym przypadku, gdy gołębie, z różnych przyczyn zbaczają z prostolinijnej trasy lotu i wracają z boku lub z tyłu, wtedy nakładają drogi w stosunku do tej najkrótszej, mierzonej po prostej. Prędkość średnia jest wówczas zafałszowana – ponieważ de facto gołębie przebyły inne trasy – i jako taka przestaje być obiektywnym kryterium ustalania kolejności na liście. Tak więc w przekroju całego sezonu gołębniki dalej położone są preferowane w stosunku do gołębników bliżej położonych.
Preferencje te mogą się odwrócić jedynie w sytuacji szczególnej, gdy np. szpicowe stado osiąga gołębniki najbliższe, pierwsze ptaki zostają w nich skonstatowane, a te z gołębników dalszych, z jakichś powodów są zmuszone przerwać lot, lub w sposób zasadniczy zmienić trasę lotu, np. na okrężną. Może je do tego zmusić np. ściana deszczu. To jednak jest sytuacja wyjątkowa, znacznie mniej prawdopodobna niż lot przy bocznym wietrze, który zdarza się bardzo często, a który zawsze preferuje gołębniki dalsze.
Myślę, że czytelników zainteresuje również to, jak wygląda klasyfikacja końcowa w tym oddziale. Jakie miejsca w przekroju wszystkich 6 lotów zajęli hodowcy z gołębników najdalej położonych? Otóż w pierwszej dziesiątce jest ich aż sześciu. A jaki poziom hodowlano-lotowy prezentują ci hodowcy? Jakie mieli osiągnięcia w przeszłości? Część z nich, lotując w tym oddziale, od kilku lat legitymuje się dobrymi wynikami, ale kilku innych, w poprzednim sezonie było członkami sąsiedniego oddziału, gdzie, w przeciwieństwie do obecnej sytuacji, mieli najkrótsze pomiary. Z reguły ich gołębie okupowały tam dalsze lokaty, by nie powiedzieć, że ostatnie, a o miejscu w pierwszej dziesiątce w klasyfikacji końcowej mogli wówczas tak pomarzyć. Tak więc w istocie, jest to dla nich pierwszy rok sukcesu.
Czas odpowiedzieć na tytułowe pytanie. Co zdecydowało o sukcesie hodowców z najdalej położonych gołębników… dobre gołębie, czy wiatr i ich położenie? Wydaje się, że wszystko razem. Niewątpliwie hodowcy ci mają dobre gołębie, ale położenie i sprzyjające wiatry, przynajmniej w dwóch lotach na sześć przeprowadzonych, wyraźnie im pomogły.
Wszystkim, którzy mi przypisują, iż jakobym twierdził, że aby zostać mistrzem wystarczy tylko mieć „najdalszy pomiar”, chcę powiedzieć, że wcale tak nie uważam. To byłaby naiwność. Moim zdaniem – co zresztą jest ewidentne – nie wystarczy mieć gołębnik „na najdalszym pomiarze”, trzeba też mieć dobre gołębie i – najogólniej mówiąc – posiąść umiejętność ich prowadzenia. Ale w przypadku, gdy gołębie są równej klasy, położenie może być rozstrzygające. Dzięki położeniu i sprzyjającym wiatrom w 2-3 lotach, można uzyskać wynik promujący do tytułu mistrzowskiego na najwyższym szczeblu. Sam znam nie jeden taki przypadek.
I jeszcze na sam koniec. Nie unikniemy pytania o to, co uczynić by wyrównać te szanse? Przyznam, że na razie nie mam na to konkretnego pomysłu. Trochę pisałem na ten temat w poprzednich publikacjach, sygnalizując, jak z tym problemem radzą sobie Niemcy i jakie są propozycje naszych kolegów. To jednak nie wyczerpuje tematu. Uważam, że jest on nadal otwarty i w najbliższej przyszłości trzeba się nim zająć.
Piotr Patas