2005-12-09 • CZY MOŻNA SKUTECZNIE LOTOWAĆ,TRZYMAJĄC ZIMĄ GOŁĘBIE W WOLIERZE?

Aktualności

2005-12-09 – Piotr Patas


Czy można skutecznie lotować, trzymając zimą gołębie w wolierze?
Piotr Patas
To jeszcze do niedawna był temat bardzo aktualny, przede wszystkim dlatego, że ze względu na niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się ptasiej grypy, Rozporządzeniem Ministra Rolnictwa, byliśmy zobligowani do niewypuszczania z gołębników naszych gołębi. Wśród wielu z nas rodziły się uzasadnione obawy o to, że gdyby czasokres obowiązywania tego zakazu był długi, np. kilka miesięcy, to czy to ograniczenie wolności nie odbiłoby się niekorzystnie na kondycji gołębi i ich wynikach lotowych w przyszłym sezonie lotowym. Zakaz na szczęście szybko zniesiono, ale problem ograniczenia wolnych oblotów jesienią i zimą w wielu rejonach kraju istnieje nadal, chociażby ze względu na wzrastające niebezpieczeństwo ze strony wciąż wzrastającej populacji ptaków drapieżnych. Spróbujmy dziś bliżej zająć się tym tematem. Jak jest naprawdę? Czy nasze gołębie, bądź co bądź ptaki chowane dla dokonywania wyczynów, żeby w sezonie dobrze latać, muszą mieć zimą wolność, lub przynajmniej możliwość dokonywania okresowych oblotów? Co na ten temat mówią hodowcy? Jakie są w tym zakresie ich doświadczenia? Wiem, że temat ten nie jest nowy, ponieważ zarówno u nas w kraju, jak i na Zachodzie jest wielu hodowców, którzy przede wszystkim ze względu na niebezpieczeństwo ze strony ptaków drapieżnych, co roku przez kilka miesięcy z rzędu, jesienią i zimą, trzymają gołębie zamknięte. Nie mają więc one możliwości dokonywania okresowych oblotów, nawet raz w tygodniu, czy w miesiącu. Jak to się odbija na ich kondycji i na wynikach lotowych w następnym sezonie? Czy tak prowadzone gołębie, którym ograniczono wolność, które przez kilka miesięcy nie mają możliwości intensywnego ruchu w powietrzu, nie przytyją, nie zatłuszczą się? – co z pewnością nie jest wskazane. Czego tego rodzaju postępowanie wymaga jakichś specjalnych metod karmienia, opieki, być może ograniczenia karmy? Czy takie gołębie u progu wiosny, przed lęgami i lotami trzeba odchudzać? Czy tak można prowadzić wszystkie gołębie, czy tylko te, które nie mają skłonności do przybierania na wadze? itd. itp.
O te kwestie zapytałem dziś Stanisława Danisiewicza, który od kilku lat tak trzyma swoje gołębie, a przy tym osiąga wybitne wyniki lotowe. Do rozmowy zaprosiłem celowo hodowcę wybitnego, żeby pokazać, że ograniczenie gołębiom wolności wcale nie przeszkadza w odnoszeniu sukcesów lotowych. Danisiewicz twierdzi, iż ten sposób utrzymywania gołębi zimą nie ma wad, lecz same zalety. Mój rozmówca był zmuszony do tego z uwagi na duże straty, jakie powodowały w jego hodowli ptaki drapieżne. W ich szponach ginęło corocznie jesienią i zimą około 15% stanu jego hodowli. Zamknięcie gołębi na zimę to nie prosta decyzja. Mając dobre wyniki można wiele zepsuć. Danisiewicz, zanim to zrealizował, wiele nad tym myślał. Zastanawiał się nad tym, czy będzie to dobre, czy czasem nie odbije się niekorzystnie na gołębiach, dlatego pomysł wdrażał stopniowo. Początkowo starał się dość często wypuszczać gołębie, potem coraz rzadziej, tylko od czasu. Gdy się okazało, że to im nie szkodzi, wreszcie zupełnie z tego zrezygnował i dziś – jesienią i zimą – nie wypuszcza ich wcale. W ostatnich trzech latach, w tracie dwóch zim gołębie nie latały po 6,5 miesiąca, a ostatniej zimy były zamknięte aż 7 miesięcy (dorosłe jeszcze o miesiąc dłużej).
Stanisław Danisiewicz dorosłe gołębie zamyka po ostatnim locie z końcem lipca. Do końca listopada wszystkie gołębie lotowe i rozpłodowe, zarówno samce jak i samice, jak również dołączone do nich po lotach w połowie września gołębie młode, przebywają w jednej dużej wolierze. Gołębie lotowe wysiadują jeszcze jajka, ale nie dopuszcza się już do wyklucia piskląt. W tym okresie korzystają z gołębników lotowych, skąd mają dostęp do dużej woliery. Potem z gołębników lotowych są przesuwane do przedziałów, z których korzystają tylko w nocy, a za dnia przebywają w wolierze. W wolierze pierzą się intensywnie, ale nie mają tam warunków do gniazdowania. Z początkiem grudnia są rozłączane. Samce pozostają na miejscu, skąd mają dostęp do dużej woliery, samice natomiast są przenoszone do gołębnika, gdzie latem były młódki. Tam też mogą korzystać z małej woliery.
W tym zmiennym, często kapryśnym jesienno-zimowym okresie, gołębie mogą przebywać bądź to w gołębnikach, bądź w wolierach. Warunki mają dobre. Duża woliera ma wymiary w rzucie około 7 m x 5 m. Mała 1,6 m x 1,7 m. Wykonane są z siatki stalowej o oczkach 3 cm x 3 cm . Kuna jej nie pokona, ale przejdzie przez nią mysz. Łaska też może się prześliznąć, ale i tak gołębie nocują zawsze w gołębniku za szczelnie zamkniętymi wlotami. Są więc bezpieczne. Woliera nie jest zadaszona. Jedynie od strony gołębnika przykrywa ją od góry krótki okap. Pod nim, na zewnętrznej ścianie gołębnika są siodełka, na których gołębie mogą schronić się przed deszczem. Woliera ma posadzkę betonową wykonaną ze spadkiem do kratki kanalizacji deszczowej. Można ją spłukiwać wodą.
Karma, jedzenie
Każdy hodowca o tym wie, że aby osiągać wybitne wyniki lotowe, gołąb nie powinien mieć nadwagi. Jedynie w okresie zimy może nieznacznie przybrać na wadze, by móc skutecznie chronić się przed mrozem. W każdym razie wybitny lotnik nie jest nigdy zatłuszczony. Podobnie zresztą jest u sportowców. W sytuacji, gdy gołębiowi ograniczymy możliwość ruchu, zamykając go na kilka miesięcy w gołębniku, takie niebezpieczeństwo może zaistnieć. Aby do tego nie dopuścić, racjonalne byłoby zmniejszenie ilości, a może przede wszystkim wartości energetycznej pokarmu. Czy aby jest to konieczne? Jak to jest w gołębniku Danisiewicza? O dziwo, jego ptaki w okresie od sierpnia do końca listopada są karmione najlepszą mieszanką. Jest w niej praktycznie wszystko, co najlepsze. Jest to zwykle jakaś dobra mieszanka pierzeniowa z dodatkiem siemienia lnianego. Od grudnia karmi je skromniej i odmierza racje pokarmowe. Zaraz po nowym roku gołębie jedzą sam jęczmień.
Niektórzy uważają, że gołębie rzadko karmione, np. raz dziennie mają większe skłonności do zatłuszczenia się, niż te karmione częściej. Być może, coś w tym jest. Danisiewicz przez cały rok, w tym także zimą, karmi gołębie dwa razy dziennie; jednakże nie do syta. Do syta dostają jeść tylko jesienią w okresie generalnego pierzenia.
Już słyszę, jak niektórzy mówią, że aby móc pozwolić sobie na takie karmienie przy ograniczeniu oblotów, trzeba mieć gołębie, które mało jedzą i nie mają skłonności do przybierania na wadze. To chyba prawda, bo jakkolwiek Stanisław Danisiewicz hoduje gołębie wielkości nieco większej niż średnia, to jednak nie jedzą one zbyt dużo i nie mają skłonności do przybierania na wadze. Bezsprzecznie takie ptaki łatwiej jest trzymać w warunkach ograniczonej wolności. Nie trzeba im ograniczać ilości podawanej karmy, nie trzeba stosować wobec nich jakichś specjalnych zabiegów chroniących je przed zatłuszczeniem.
Wielu od razu zapyta: gdzie takie nabyć? Danisiewicz twierdzi, że gdzie lotuje się całym gołębnikiem, ostro, lot w lot, po jakimś czasie każdy się takich dochowa. Inne gołębie; te ciężkie, żarłoczne nie przetrwają, nie mają szans bytu, same wcześniej czy później w lotach zginą. Nie trzeba więc takich specjalnie szukać.
Dieta i post są dobre na wszystko
Gdy w trakcie zimy trafi się jakiś cieplejszy okres, Danisiewicz przeprowadza gołębiom kurację oczyszczającą. Przez 8 dni ptaki jedzą wyłącznie drobno pokrojoną marchew. Jeśliby więc nawet jesienią, czy zimą nabrały nieco tłuszczu, to stracą go na pewno po tej kuracji i potem po wychowaniu pierwszych młódków. Na loty będą miały wagę optymalną.
Jak to jest wiosną?
Wiosną po raz pierwszy gołębie są wypuszczane w połowie marca lub w pierwszych dniach kwietnia. Siedzą już wtedy na jajkach. Można by przypuszczać, że są wtedy nieco oszołomione czy zdezorientowane, wszak przecież przez 7 miesięcy nie były w powietrzu. Bynajmniej tak nie jest – twierdzi Danisiewicz. Wręcz przeciwnie, są bardzo radosne, podekscytowane. Wypuszcza się je wszystkie równocześnie; w gołębniku i w powietrzu powstaje nastrój wesela. W tym roku na pierwszym oblocie latały ponad pół godziny. Trzeba ich pilnować, stojąc w pobliżu gołębnika, ponieważ są wówczas bardzo narażone na ataki jastrzębia. W tym roku jastrząb nie zabrał nic, w ubiegłym niestety były straty. Od tego czasu gołębie korzystają już z codziennych oblotów, ale tylko okresowo, pod kontrolą.
Można też mieć obawy o to, że gołębie trzymane prze ponad pół roku zamknięte, mogą po prostu zapomnieć swoje okolice. Czy w związku z tym, przed lotami z kabiny, trzeba im organizować indywidualne loty próbne? Stanisław Danisiewicz każdego roku w połowie kwietnia 2-3-krotnie wywozi swoje gołębie. Uważa, że jest to szczególnie potrzebne zeszłorocznym młódkom, które – z jednej strony – powinny jak najlepiej na nowo poznać swoją okolicę i jednocześnie nauczyć się trafiać do nowego gołębnika, gdzie mają swoje pierwsze cele.
Ograniczenie oblotów, a wyniki lotowe?
Można dywagować nad tym, czy gdyby gołębie Stanisława Danisiewicza korzystały z zimowych oblotów, osiągałyby wyniki lepsze niż obecnie, czy też nie. Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, że dziś, gdy nie korzystają z wolnych oblotów osiągają wyniki naprawdę wybitne. Od kilku lat nazwisko Stanisława Danisiewicza gości na listach współzawodnictwa wszystkich szczebli, łącznie z współzawodnictwem o MP, a wynik uzyskany w roku 2004 – tytuł I Wicemistrza w GMP – stawia go w gronie najwybitniejszych polskich hodowców. Mimo iż rok 2005 jest trudniejszy, to Stanisław Danisiewicz „nie spuszcza z tonu” i jest równie dobry. W Oddziale Świdnica wygrał na punkty, wygrał we wszystkich kategoriach – A, B, C i D. Wygrał też Maraton, dzięki czemu zdobył tytuł Hodowli Sezonu 2005. Jest II Wicemistrzem w lotach gołębi młodych. W Okręgu Wałbrzych jest trzeci w lotach kategorii A, pierwszy w kategorii B, drugi w kategorii C i pierwszy w kategorii D. Na liście okręgowej w Generalnym Mistrzostwie Polski jest drugi. Na liście współzawodnictwa Regionu V Wrocław jest Wicemistrzem w kategorii D i Wicemistrzem w GMP. Z uzyskanym koeficjentem na poziomie 77,65 w kategorii B, uplasował się na IV miejscu. We współzawodnictwie ogólnokrajowym GMP, wynik 1070,73 pkt. powinien zapewnić mu miejsce w pierwszej piętnastce, a może nawet w pierwszej dziesiątce. Popatrzmy na jego wyniki w kategorii D, która daje obraz osiągnięć na wszystkich dystansach. W roku 2003 osiągnął koeficjent o wartości 458,14, w roku 2004 – 281,42, w roku 2005 – 483, 79. Łącznie z trzech lat daje sumę koeficjentów o wartości – 1223,35. W latach 2003-2005 zdobył 135 mistrzowskich konkursów; w każdym roku komplet – po 45. To obraz jego osiągnięć. Myślę, że niewiele jest w Polsce takich hodowli. O czym one świadczą? Na pewno o klasie gołębi, umiejętnościach hodowcy i optymalnych warunkach, jakie im stworzył. W pojęciu „warunki” zawiera się również fakt, iż gołębie Danisiewicza przez ponad pół roku nie korzystają z wolnych oblotów. Jak widać nie jest to więc konieczne dla uzyskiwania tak wybitnych wyników lotowych.
Wiem, że jest u nas w kraju wielu hodowców, którzy – przede wszystkim ze względu na plagę jastrzębi – od lat postępują podobnie, a przy tym osiągają dobre wyniki lotowe. Dla nich zakaz wypuszczania gołębi na obloty wynikający z rozporządzenia władz nie stanowił więc żadnego problemu, bo w okresie jesieni i zimy, i tak trzymają gołębie wyłącznie w wolierze i w gołębniku. Tak chyba zresztą coraz częściej będzie się u nas chowało gołębie pocztowe. Tak jest już od lat w Belgii, w Holandii, w Niemczech.
Piotr Patas