2006-09-04 • Ze słowami współczucia i pomocą dla poszkodowanych.

Aktualności

Tylu co w tym roku, tak przy tym znaczących, tzn. mających taką rangę w gołębiarskim świecie osobistości nie gościł Polski Związek Hodowców Gołębi Pocztowych od czasu olimpiady w 1987 roku – tej drugiej i, jak na razie, ostatniej, której byliśmy gospodarzami. Tym razem przybywali jednak do nas kolejno w zupełnie innej misji, przybywali, by powiedzieć nam osobiście o wstrząsie, jakim była dla nich i dla ich kolegów – hodowców katastrofa, która nam się przydarzyła w trakcie naszej ostatniej Ogólnopolskiej, by nas zapewnić o swoim i swoich kolegów najgłębszym współczuciu, wreszcie – by przekazać dary serca dla rodzin ofiar i dla najciężej poszkodowanych. Trzeba to od razu podkreślić – dary niemałej wartości!

I tak 22 kwietnia złożyła nam wizytę oficjalna delegacja FCI, i to w najbardziej, jak można, reprezentacyjnym składzie: byli to prezydent, Portugalczyk Jose Manuel Arenha Tereso, jego zastępca – Węgier Istvan Bardos oraz sekretarz, Belg Luc Joris. Przypomnijmy, bo już o tym donosiliśmy w nr 6., że spotkali się oni z całym składem obradującego właśnie w tym dniu w Chorzowie Zarządu Głównego, że razem ze wszystkimi członkami ZG pokłonili się Zmarłym, złożyli wiązanki kwiatów, zapalili znicze i pomodlili się w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, gdzie stała hala. Prezydent Tereso mówił – a ze swej strony potwierdzali to Bardos i Joris – o fali głębokiego bólu i współczucia, jaka rozlała się na wieść o katowickiej tragedii po całym gołębiarskim świecie, o akcji zbiórek i aukcji gołębi na rzecz ofiar, jakie spontanicznie podjęto w wielu krajach, a na koniec zakomunikował, że ze środków własnych FCI zdecydowała się przekazać na rzecz rodzin ofiar tragedii – polskich hodowców 40 tysięcy euro i wręczył prezydentowi Kawalerowi symboliczny czek na taką właśnie sumę…
Tydzień potem – także już o tym pisaliśmy w nr 6. – wizytowała nas dwuosobowa delegacja Związku hiszpańskiego z prezydentem federacji Madrytu, Ignatio Garcia (towarzyszył mu Miguel Fernandez), przywożąc z sobą – poza słowami gorącego współczucia i solidarności – 8 tys. euro.

To dochód z aukcji, którą zorganizowano miesiąc wcześniej w ramach zainicjowanej przez Andrzeja Boodnara, hiszpańskiego
biznesmena polskiego pochodzenia, akcji pomocy poszkodowanym w katastrofie.
A ostatnio, 25 lipca – nieprzypadkowo omal dokładnie w pół roku po tragedii – odwiedzili nas reprezentatywni przedstawiciele czterech narodowych związków gołębiarskich, z którymi nasz Związek łączą od lat wyjątkowo bliskie stosunki. Z Niemiec przybyli: prezydent tamtejszego Związku, zarazem wiceprezydent FCI, Horst Menzel oraz Erhard Goebel – Varney – wiceprezydent Związku ds. finansowych, Theo Backs – szef Kolegium Sędziów oraz publicysta, członek redakcji „Die Brieftaube” – Karl Heinz Prueckler (nawiasem mówiąc, wszyscy oni byli gośćmi naszej Ogólnopolskiej i bezpośrednimimi świadkami katastrofy, a Prueckler szczegółowo ją – jak i naszą wystawę – opisał w swoim tygodniku). Związek austriacki reprezentował jego prezydent, Lutz Primes, też uczestnik Wystawy i bezpośredni świadek tragedii, Związek holenderski – członkowie jego najwyższych władz i czołowi tamtejsi hodowcy: Piet van Giels i Tony Ebben, a Związek węgierski – jego prezydent Istvan Bardos – goszczący już u nas trzy miesiące wcześniej w charakterze wiceprezesa FCI – oraz sekretarz Attila Petho.

Nasi goście lądowali dzień wcześniej na lotnisku w podkrakowskich Balicach, gdzie powitał ich w imieniu ZG prezes Regionu Warszawa, kol. Jan Świtała, który i tym razem przyjął na siebie rolę tłumacza (mówi biegle po niemiecku i angielsku). Na drugi dzień we wczesnych godzinach przedpołudniowych przybyli do chorzowskiej siedziby ZG, gdzie oczekiwali na nich członkowie Prezydium ZG w pełnym składzie. Powitał ich tu serdecznie prezydent Jan Kawaler, a w chwilę potem w imieniu wszystkich gości głos zabrał Horst Menzel. Powiedział m.in.: – Pół roku temu, gdy zdarzyła się ta straszna tragedia, byli z Wami duchowo chyba wszyscy hodowcy na świecie. Niektórzy z nas, tu przybyłych, ja także, byli bezpośrednimi świadkami katastrofy, ale wszyscy – i ja osobiście i oni i ci, których tu podczas Waszej wystawy nie było – bardzo się cieszymy, że mamy oto możliwość Was, reprezentantów tak dotkliwie doświadczonego polskiego Związku, uścisnąć i raz jeszcze przekazać Wam, a za Waszym pośrednictwem wszystkim polskim hodowcom gołębi pocztowych nasze i naszych kolegów wyrazy najgłębszego współczucia. Los zadał Wam – i nam wszystkim! – straszną ranę. Ponieśliście – zwłaszcza rodziny ofiar – niepowetowaną stratę… Życie jednak ma swoje prawa, więc pamiętając o tym wszystkim trzeba nam patrzeć w przyszłość.

Z satysfakcją chcę powiedzieć, że tragedia, która Was dotknęła, wywołała we wszystkich naszych Związkach, w niemieckim także, nie tylko falę ogromnego współczucia, ale także i solidarności, ta ostatnia zaś wyraziła się w ogromnej ofiarności członków naszych Związków we wszelkiego rodzaju zbiórkach, organizowanych spontanicznie w celu przyjścia z realną pomocą poszkodowanym w katastrofie. Budzi to uczucie satysfakcji, bo pokazujemy w ten sposób, że jako ludzie jesteśmy wrażliwi na los innych, a jako hodowcy – solidarni w nieszczęściu, i że czujemy się członkami jednej rodziny. Bo taką rodziną przecież jesteśmy i w czasie nieszczęścia potrafimy pokazać się z tej najlepszej strony, pokazać też, że my, miłośnicy gołębi pocztowych, istniejemy w wymiarze ponadnarodowym…
W dalszym ciągu swego wystąpienia prezydent Menzel skupił się już tylko na przedstawieniu pomocowych działań, jakie
podjął Związek niemiecki i jego różne ogniwa. Zaczęły się te działania od jego osobistego listu – apelu, który tydzień po katastrofie opublikował w organie Związku, tygodniku „Die Brieftaube”. Odzew był prawie natychmiastowy. W sumie w trakcie zbiórek i aukcji gołębi zgromadzono na specjalnym koncie 50 tys. euro! Powiedziawszy to prezydent Menzel wyjął czek, opiewający na tę właśnie okrągłą sumę, i na oczach wszystkich – przy oklaskach zebranych – podpisał, po czym przekazał wzruszonemu prezydentowi Kawalerowi.
Jako następny głos zabrał reprezentant hodowców holenderskich, Tony Ebben. „Podpisując się” pod wszystkimi ogólnymi stwierdzeniami przedmówcy powiedział krótko:
– Też zorganizowaliśmy swoją akcję pomocy poszkodowanym w katastrofie. Nasze wezwanie do członków Związku było proste: jeśli w tych ciężkich dla Polaków chwilach jesteście z nimi, jeśli im naprawdę współczujecie – organizujcie aukcje i kupujcie na nich gołębie. O nic innego nie prosiliśmy. Kupowali. Akcja dała w rezultacie 5000 euro…

Dłuższe przemówienie wygłosił prezydent Związku austriackiego, Lutz Primes. Mam do tej katastrofy stosunek aż nadto osobisty – powiedział m.in. – a to dlatego, że też w niej ucierpiałem, byłem ranny. Na szczęście nie za ciężko, po pół godziny jakoś się sam wydostałem spod zwałowiska. Nie miał tego szczęścia przywalony spadłą na nas konstrukcją mój przyjaciel, Zdzisław Karoń, z którym w tym monecie byłem razem… Uratowawszy się próbowałem ratować Karonia, choć trochę unieść to cholerne żelastwo, które się na niego zwaliło. Ani drgnęło!…Po wydostaniu się przez jakiś czas patrzyłem na akcję ratunkową, a to, co dane mi było widzieć, było po prostu straszne… Podobnie jak i to, co potem mogłem oglądnąć na zdjęciach. Choćby te dzieci, które straciły rodziców. Pod tym gruzowiskiem straciło życie dwu moich przyjaciół, Niemiec Martin Wagner i Belg Valentin Mandica… W tej sytuacji nikt chyba nie może mieć wątpliwości, że naprawdę wielkie i autentyczne było i jest moje wczucie się w sytuację poszkodowanych. Nie miałem ani przez chwilę wątpliwości, że muszę zrobić wszystko, by przyczynić się do zmniejszenia bólu i cierpienia poszkodowanych. Ogłosiłem w tej sprawie osobno wydrukowany list do członków naszego Związku… Przywiozłem tu z sobą 2.5 tys. euro, niewiele w porównaniu z naszymi sąsiadami z północy, ale nasz Związek liczy tylko 700 członków…

Jako ostatni głos zabrał szef Związku węgierskiego, Istvan Bardos. Przemówił z innego, niż poprzednicy, miejsca, stając obok ekspresyjnej drewnianej rzeźby o wysokości ok. metra, która od samego początku spotkania mocno intrygowała wszystkich zebranych. Okazało się, że jest to zapowiedziana już przy poprzedniej wizycie Bardosa w Chorzowie (w kwietniu) rzeźba, która upamietnia ofiary tragedii. Jej pomysł nasunął hodowcom węgierskim zwyczaj pogrzebowo-cmentarny, dotychczas jeszcze kultywowany w ich części Transylwanii. Tam otóż upamiętnia się i oddaje hołd zmarłym stawiając na ich grobach takie właśnie rzeźby. Tę, którą przywiozła z sobą węgierska delegacja zaprojektował i wykonał bezinteresownie także wstrząśnięty katowicką tragedią tamtejszy artysta Attila Zsigar…Po bokach kolumnowej części pomnika wyrzeźbiono nazwiska wszystkich śmiertelnych ofiar tragedii, jej miejsce i datę, ma ona też zaczepy do zawieszania żałobnych wieńców i szarf. Te także przywiozła ze sobą węgierska delegacja… Udekorowano więc nimi pomnik, po czym minutą ciszy uczczono pamięć tych, których upamiętnia. Zaś prezydent Bardos na koniec swego przemówienia sformułował pod adresem władz naszego Związku prośbę: by w jego pięknej siedzibie znalazło się miejsce na tę skromną rzeźbę. Z satysfakcją przyjął zapewnienie, że tak właśnie się stanie…
Dodajmy, że już w kwietniu prezydent Bardos zaoferował nam sfinansowanie dwutygodniowego letniego wypoczynku w swym kraju 20 dzieciom z rodzin poszkodowanych w katastrofie, a ponieważ tej oferty jak na razie nasza strona nie wykorzystała, poinformował, że jej ważność zostaje przedłużona na rok przyszły. Poinformował też, że 28 lipca, dokładnie w półrocze od tragedii, węgierski Związek organizuje lot narodowy z wypuszczeniem gołębi z Katowic, oraz że przekaże 40 gołębi do Gdańska na aukcję, jaka odbędzie się tam w styczniu przyszłego roku w trakcie kolejnej wystawy ogólnopolskiej.
Mówcom dziękował po kolei prezydent Kawaler – i za słowa i za dary – na koniec zaś, po przemówieniach, zaprosił wszystkich do odwiedzin miejsca tragedii. Tam uczczono pamięć jej ofiar, składając wiązanki kwiatów i zapalając znicze. Spotkanie zakończył wspólny posiłek w nieodległej restauracji „Kamienny Kasztel”, po obiedzie zaś wrócono do siedziby PZHGP, gdzie jeszcze parę godzin trwały polsko-niemiecko-austriacko- węgiersko-holenderskie prywatne rozmowy. O czym głównie – nie trudno się domyślić…

Skorzystałem z tej okazji i ja, no i dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy i o naszych gościach i o reprezentowanych przez nich organizacjach. Np., że obchodzący w maju tego roku rocznicę 65. urodzin Erhard Goebel-Varney (gorące gratulacje!) zapowiedział gościom, których zaprosił na uroczystość, iż mają nie przynosić z sobą żadnych podarunków, natomiast kwoty, jakie mieliby na nie wydać, mają wpłacić na konto pomocowe dla ofiar naszej katastrofy. I tak rzeczywiście się stało, a do powiększenia tego konta przyczynił się nieoczekiwanie dla siebie także… Jan Świtała! Został mianowicie wraz z małżonką zaproszony na te jubileuszowe obchody z zapewnieniem zwrotu wszelkich kosztów, a ponieważ nie chciał się na to zgodzić, odpowiednia kwota, przeznaczona przez jubilata na zwrot kosztów tej polskiej wizyty zasiliła ostatecznie fundusz… Że prezydenci Bardos i Primes to prawdziwi „gołębiarscy potentaci” – każdy z nich posiada, bagatela, po 1000(!) ptaków… Że w Niemczech lotują nie tylko setki, jeśli nie tysiące, hodowców polskiego pochodzenia, ale i przebywający tu czasowo Polacy. Prezydent Menzel zapewnia, że ci ostatni wykazują nie tylko ogromne ambicje, ale i umiejętności: z miejscowymi kolegami konkurują, jak równi z równymi. Za to w Austrii Polaków w Związku jest tylko dwu, a jednego z nich nawet poznałem. To Jarosław Bobtrukiewicz, pochodzący spod Zielonej Góry, a mieszkający od wielu lat w Kotlingrun. Poznałem go, gdyż towarzyszył Primesowi jako tłumacz… Że nasi „bratankowie” Węgrzy – jak przystało na bratanków właśnie – wyjątkowo mocno przeżyli katowicką tragedię, ale nie od niej zaczęły się ich bliskie, choć nieoficjalne kontakty z naszym krajem. Okazuje się, że od 7 lat organizują oni systematycznie loty z naszego kraju, w tym dalekie, ze startem w Międzyzdrojach… Że Austriacy większość lotów odbywają z terenu Węgier i Rumunii, a więc ze wschodu… Że prezydent Menzel bardzo wysoko ocenia nasz Związek i uważa, że niedługo będziemy w międzynarodowym ruchu gołębiarskim, czyli w FCI, odgrywać rolę, do jakiej predestynuje nas i liczebność i wyniki lotowe i hodowlane… Że bardzo wysoko ocenia się wiedzę prof. Szeleszczuka, że uważa się go za jednego z najlepszych specjalistów, więc nieprzypadkowo powołano go ostatnio w skład komisji weterynaryjnej FCI … Itd. itd.
Na spożytkowanie wielu innych tego typu informacji znajdzie się pewnie jeszcze nie raz okazja…



Prezydent Menzel podpisuje czek…


…a w chwilę potem wręcza go prezydentowi Kawalerowi


Przemawia przedstawiciel Związku holenderskiego, Tony Ebben


Prezydent Związku węgierskiego, Istvan Bardos przygotowuje pomnik


Przemawia prezydent Związku austriackiego, Lutz Primes


Udekorowany pomnik ofiar naszej tragedii


Prezydent Kawaler wręcza gościom album o naszej wielkiej tragedii


Pamiątkowe zdjęcie gospodarzy i gości przed naszym „okrąglakiem”