2009-01-24 – Stanisław Gawor
Stanisław Gawor
Kto?
Kto stanie na czele naszego Związku , kto przejmie jego stery i pokieruje nim w najbliższych dwu latach? Od momentu rezygnacji z funkcji prezydenta przez Jana Kawalera na ubiegłorocznym listopadowym posiedzeniu Zarządu Głównego to ogromnie wszystkich animujące pytanie . Jeśli nawet nie wszystkich członków organizacji , to na pewno wszystkich działaczy Związku , zwłaszcza zaś – co oczywiste – jego wyższych szczebli . I trudno się temu dziwić. Bo działa w tym względzie oczywiście i zwykła ludzka ciekawość , ale rzecz ma też znacznie głębszy podtekst . Po pierwsze – po raz pierwszy od prawie dziesięciu lat jesteśmy w sytuacji , że nie ma „murowanego” na tę funkcję kandydata . A po drugie – i ważniejsze – bo w organizacji typu PZHGP, z czego dobrze sobie zdają sprawę działacze , funkcja szefa daje naprawdę wielkie możliwości aktywnego wpływania na jej codzienne funkcjonowanie we wszystkich dziedzinach , a więc i ogromną władzę .
Organizacja typu PZHGP , to znaczy jaka? To znaczy, tak ją widzę , mocno scentralizowana , przy tym ukształtowana hierarchicznie , która na dodatek swego szefa – jak i szefów na każdym swym szczeblu – wybiera w osobnym głosowaniu , dając mu tym samym mocną legitymację. Szefowi całego Związku – szczególnie mocną .Więc i szczególnie ważne są w codziennej praktyce nie tylko jego umiejętności organizacyjne i doświadczenie , ale i jego charakter , a w ogóle to, co nazywamy osobowością . Zaś , jak się wydaje , ów funkcjonujący dziś model działania PZHGP nie ulegnie w najbliższym czasie – a na pewno do końca tej kadencji – zmianie mimo pojawiających się w tym względzie od dłuższego czasu postulatów , jak i idących już w tym kierunku działań ( choćby osobowość prawna okręgów )… I jeszcze jedno : jeśli Związek nasz stoi – a stoi , nie tylko w moim przecież przekonaniu – przed koniecznością dość gruntownej przebudowy , to chyba nie na drodze jakiejś rewolucji . To musi potrwać . I ktoś musi takim ewolucyjnym procesem zmian rozsądnie pokierować , utrzymując przy tym spoistość , jedność i siłę organizacji. Kto? Oczywiście nowe kierownictwo Związku , przede wszystkim zaś jego mający tak mocną legitymację i tyle uprawnień najwyższy szef .
Jak widać , naprawdę ważną dziś sprawą jest to, komu tę funkcję powierzyć…
Piszę to 12 stycznia, rzecz w druku ukaże się pod koniec miesiąca , a ponieważ w rękach Czytelnika znajdzie się w pierwszych – mam nadzieję! – dniach lutego , na dwa – trzy tygodnie przed NKWZD , Czytelnik ów oczekuje być może , że po tym , co tu powiedziałem wskażę teraz i zarekomenduję mu – a raczej Zjazdowi – jakąś konkretną kandydaturę , która – moim zdaniem – najlepiej spełni wspomniane wyżej kryteria . Nie , nie…Może nawet mógłbym się na to odważyć , bo znam już na tyle czołowych działaczy Związku , ale po prostu bym nie śmiał. Nie jestem przecież członkiem PZHGP , więc wara mi od lansowania kogokolwiek i sugerowania czegokolwiek . Mogę tylko formułować – jako człowiek , który tkwi wewnątrz organizacji , a z niejednego już pieca chleb jadał – ogólne rady. I unaoczniać kryteria oraz jak najmocniej podkreślać wagę decyzji , jaka stoi tym razem przed delegatami na Nadzwyczajny …
Wróciłem właśnie z Ogólnopolskiej . Każdy , kto na niej był wie , że owo tytułowe pytanie : KTO było tam początkiem i motywem przewodnim , by nie powiedzieć : najważniejszą treścią prowadzonych w jej tzw. kuluarach tysięcy rozmów i sporów. Wymieniano kandydatury ( kilkanaście!) , dzielono się opiniami o ich szansach , podkreślano zalety , wyszukiwano wady . Spośród tych wymienianych , jakich spotykałem na Wystawie , czterech w rozmowach prywatnych potwierdziło mi chęć kandydowania , większość zaprzeczała , bądź zajmowała stanowisko typu : gdyby taka była wola Zjazdu to przecież po prostu nie mógłbym odmówić…
Tak czy owak wszystko wskazuje na to , że o najwyższą w naszym Związku funkcję konkurować będzie na tym NKWZD kilku kandydatów . I chyba należy się z tego cieszyć , zwłaszcza że z tego , co wiem , będą to kandydaci dobrzy , przy tym mniej więcej równorzędni pod względem talentów organizatorskich i zalet swych osobowości . Myślę , że różnić się będą natomiast sposobem widzenia obecnej sytuacji w Związku i kroków , jakie należy niezwłocznie podjąć , a jeszcze bardziej – wizjami przyszłości organizacji . I to chyba właśnie rozstrzygnie sprawę wyboru . Przynajmniej powinno…
Wobec braku oficjalnych potwierdzeń o kandydowaniu – żadnego z ewentualnych kandydatów , w tym zwłaszcza jego poglądów , przedstawić tu dziś nie możemy . A ponieważ niestety jest to ostatni przed Zjazdem numer „Hodowcy” , pismo nasze nie odegra w tej sprawie żadnej roli. Bardzo żałuję ! Zwłaszcza , że w następnym numerze będziemy mogli dać jedynie krótką notkę o nowym prezydencie , zaś obszerniejszą relację z obrad NKWZD zamieścimy dopiero w numerze kwietniowym , taki jest niestety harmonogram druku naszego miesięcznika . Zgodnie z nim po to , by kolejny numer ukazał się na początku marca , materiały do niego muszą się znaleźć w drukarni do 12-13 lutego . Zjazd odbędzie się 21 tego miesiąca i to , co możemy w tej sytuacji zrobić to zarezerwować pół szpalty na „ materiał z ostatniej chwili”…
Zresztą ocena poglądów poszczególnych kandydatów na temat dnia dzisiejszego i jutra Związku , jak i tego , który z nich najlepiej „udźwignie” ciężar wyzwania , i tak przecież należy do delegatów . Będzie ich – miejmy nadzieję , że wypadki losowe nikomu nie przeszkodzą – 145. To im się zaprezentują kandydaci , to oni zadawać będą uzupełniające pytania , zaś czasu na to powinno być tym razem sporo , bo wybór prezydenta Związku to przecież jedyny punkt porządku dziennego tego Nadzwyczajnego . I to oni i tylko oni – delegaci! – zadecydują , w czyje ręce złożyć losy organizacji na te najbliższe dwa lata . A wbrew temu , co wypisują o nich różnej maści „internetowi opozycjoniści” to bynajmniej nie bezmyślni „leśni dziadkowie” , to w zdecydowanej większości doświadczeni , długoletni działacze i swój rozum mają . A i poczucie odpowiedzialności za Związek . Jestem przekonany , że w tym właśnie duchu wysłuchają autoprezentacji kandydatów na prezydenta , podyskutują z nimi i podejmą dobrą decyzję. Zaufajmy im!
Nie mogę się jednak powstrzymać , by im czegoś nie podpowiedzieć . Otóż może nie od rzeczy byłoby , gdyby w toku prezentowania się kandydatów pytali każdego z nich o to , kogo chcieliby powołać do grona swoich najbliższych współpracowników , czyli członków Prezydium ZG . Utarł się przecież zwyczaj , że nowo wybrany szef Związku po prostu wskazuje takie osoby spośród członków ZG , Zjazd zaś aprobuje jego wybór bez dyskusji . To dobry zwyczaj i chyba należałoby go zachować . Ale to , kogo sobie dobiera szef do współkierowania organizacją rzuca przecież jakieś światło na to , jak widzi sprawowanie na co dzień swojej funkcji…